21 czerwca 2012

94.

Duff siedział na kolanach Adlera ocierając się o niego tyłkiem. Macał Stevena po twarzy, dotykał jego ust, zsunął się dłońmi na szyję. Powiedział coś po cichu. Perkusista niedosłyszał, ale domyślił się, że to było coś... hm. Niegrzecznego. McKagan zachowywał się coraz bardziej dziwkowato. Czemu do cholery też masz taką ochotę na bycie kurwą, co?!
- Kocham cię Steven -powiedział słodko basista. Słodko za pierwszym razem, bo od tego momentu powtarzał to co sekundę, a jego Steven nawet nie zdążył odpowiedzieć. Do porzygu. Może Duff to nie jest ten jedyny, co? Może lepiej byłoby po prostu znaleźć sobie jakąś laskę? Duff a laska to w sumie taka różnica, że jemu się chce chyba zawsze i wszędzie, w końcu należy do Guns n' Roses. A należenie do Guns n' Roses równa się tym, że zna Stevena lepiej niż wszystkie laski razem wzięte, a pomimo tego i tak go kocha. Podobno. Ale może lepiej znaleźć sobie laskę? Laski mają cycki. 

Rose mrużył oczy starając się zorientować, czy siedzi w bezpiecznej odległości od boku wagonu. Jednocześnie robił wszystko, by jak najmniej się ruszać. Bał się. Wiatr szumiał mu w uszach skutecznie zagłuszając wszelkie myśli. Nie był pewien, czy może bezpiecznie odgarnąć rozwiane włosy z twarzy i nie przypłaci tego życiem. Mimo szybkiego bicia serca, które wydawało mu się, że słychać z daleka, jak i przyspieszonego oddechu, starał się jak mógł, nie wydawać żadnego dźwięku.
Jakiś męski, niski głos odezwał się niespodziewanie tuż przy jego głowie. Rudy wzdrygnął się mimowolnie.
- Bądź grzeczny, a jestem prawie pewien, że nic się nie stanie i nikt nie ucierpi. Jedziemy do Los Angeles -zamruczał mężczyzna nie rozluźniając ani na chwilę silnego uścisku.
Axl nie miał pojęcia skąd niby jadą, jeśli nie są w Mieście Aniołów. Siedział niespokojnie wpatrując się w tył drugiego, odrapanego wagonu. Bo co innego mu pozostało? Próba ucieczki nie należałaby do najmądrzejszych pomysłów, biorąc pod uwagę to, że siedzi unieruchomiony pomiędzy dwoma wagonami rozpędzonego pociągu, a jakiś idiota (niemyśltakniemyśltakniemyśltak) trzyma lufę przy jego głowie. Oczy Rudego same się zamykały mimo tego, iż ten starał się jak mógł by nie zasnąć. Zmęczony całą sytuacją nie mógł powstrzymać przeciągłego ziewnięcia. Nie zasypiając jednak całkowicie, zamknął tylko oczy.
Cały ten czas towarzyszyły mu coraz bardziej niewyraźne i stłumione rozmowy kilku ludzi. Nie wiedział o czym rozmawiają i prawdę mówiąc zdawał sobie sprawę, że i tak nasłuchiwanie nie pomoże mu pojawić się w ciepłym łóżku obok Slasha.
Minęło kilka, a może kilkanaście minut.

5 komentarzy:

  1. świeetne jest !
    martwię się o Axla :c
    A CO SIĘ DZIEJE Z ALICE I IZZYM ? :o

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam wszystkie rozdziały :3
    Dawno nic o Izzy'm i Alice nie było..
    Steven i Duff *u*

    dżemor.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie! Kiedy dowiem się czegoś więcej o problemach Stradlina?! :D

    Opowiadanie w dalszym ciągu najlepsze.
    Zapraszam do mnie na feed-my-frankenstein-jenny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O widzę , że coraz więcej osób chce Izzy'iego :D

    OdpowiedzUsuń