13 lipca 2012

97

- Cholera -warknął Rose cicho, cały czas spoglądając w dół. Sam przed sobą usiłował udawać, że jest silny, że męski, że nie jest wrażliwą ciotą. Średnio się udawało udawać, nawet nie mógł udawać że udaje. Nie szło. Anthony jeszcze żył, a może to była agonia, bo ciało wisiało na kamieniu, a z ust wypływał krzyk tak miękki i lodowaty zarazem, że aż nierealny. Axl zmrużył oczy, by dostrzec to, co mu się wydawało, że widzi. Chłopak był przebity jakimś prętem wystającym spomiędzy skał. Dłonie głaskały kamień, a po chwili uderzały w niego. Dziwnie było się na to gapić. Grube strugi krwi, wypływającej z jego głowy i piersi, dzieliły się na mniejsze i spływały do wody, a później płynęły z jej prądem dalej, zmieszane i niewidoczne. Blondyn zamknął usta, ale krzyk nadal trwał, przeciągał się w nieskoczoność, dudnił w myślach wokalisty razem z dźwiękiem jadącego pociągu. Po chwili dołączył do tego dźwięk ciężkich uderzeń śmigieł helikoptera, który był już całkowicie realny. Znów oślepiająco białe światło skupiło się na rudym człowieku. Rose posłał w niebo pełne nienawiści spojrzenie i zaczął uciekać w tą stronę, z której przyszedł. Przechodnie nie zwracali na niego uwagi, kiedy biegł tak szybko, może nie rozpoznali twarzy. Może był zbyt brudny, może zbyt ubłocony, zakrwawiony i nieuczesany. Zbyt smutny. Jedna tylko pani odwróciła głowę i rzuciła jakieś obraźliwe słowo, gdy nieumyślnie ubrudził ją żwirem. Po niedługim czasie zorientował się że cały czas krzyczy. Do zorientowania się doprowadził jakiś mały, cholerny owad, który wpakował mu się do gardła, a którego już nie dało się wypluć, więc go połknął. Akurat znalazł się w takim miejscu, by schować się na chwilę w ciemnym kącie, odpocząć, rozpłakać się na nowo we względnym spokoju. Oparł się o ścianę jakiegoś banku i zwymiotował to, co przełknął przed chwilą.
- Zdychaj skurwysynu -powiedział cicho, patrząc na coś, co jeszcze żyło, przypominało muchę i topiło się w jego rzygach. Śmierdziało żółcią, czy czymś takim. Rose nie miał czym wymiotować. Nie jadł już od dawna. Nadal nie wiedział, jak długi jest ten "spacer na dworzec". No i nie wiedział do końca, o co z tym konkretnie chodziło. Jeśli Josh kazał mu przyjść na dworzec... Tak, miał powiedzieć przecież, że przeprasza, że ich lubi. A później się nie pożegnali, bo Axl miał uciekać, bo policja. Ale on dziwnym trafem wylądował za nim w tym cholernym lesie. I jeden drugiemu dotrzymywał towarzystwa, bo chyba potrzebowali siebie nawzajem. Znów zwymiotował. Rozbeczał się okropnie, myśląc dalej nad tym, dlaczego teraz to jego gonią, choć powinni po prostu pozbierać te pieprzone zwłoki i dać sobie spokój. Przecież powinni tak zrobić. Zwymiotował. Po raz kolejny. Od pierwszego razu szło to coraz szybciej, a kiedy wymiotował, to na samą myśl o tym, że właśnie wymiotuje, jeszcze bardziej chciało mu się rzygać. Kiedy stwierdził w końcu, że mu się troszkę polepszyło, podniósł głowę i postanowił iść dalej. Jakoś wrócić do domu. Przez moment wydawało mu się, że Tony gdzieś się zapodział, ale nie, przecież on nie żyje. W sumie... ten facet potrafił wszystko. Kiedy Axl na ułamek sekundy zamknął oczy, kiedy razem stali na moście, mógł rzucić jakiegoś manekina w dół, a sam schował się gdzieś w krzakach, ze swoją pieprzoną bronią i narkotykami. I nadal żyje. Przeprowadzi się gdzieś na Kubę, na Hawaje, do Francji, albo do Polski, bo to daleko. I będzie się starzał w spokoju, cały czas w czarnym płaszczu i kapeluszu, będzie spokojnym dilerem. On nie mógłby mieć brody, broda mu nie pasuje. Pewnie ściąłby trochę włosy, na pewno zmieniłby nazwisko, ale imię mogłoby zostać. Jest bardzo popularne na świecie, więc dlaczego nie? Może ktoś go kiedyś spotka, może przez niego ktoś umrze. A może nie żyje. Może. Rudy rozmyślał, uspokoił się trochę dzięki temu. Z każdym słowem wypowiadanym we wnętrzu swojej głowy stawał się coraz bardziej spokojny. Spokój. Dopóki nie uderzył w coś cholernie twardego. Pisnął cienko z przerażenia i szybko zasłonił usta dłońmi. Na szczęście na drodze stała mu tylko budka telefoniczna, niczym dar niebios, albo siła myśli i chęci powrotu do domu. Przecież pewnie nie tylko on tego chciał. Gunsi nie umarli. Na pewno.
Chłopak oparł cały ciężar ciała o jedną ze ścian budki. Przymknął oczy. Nie do końca wiedział co powinien teraz zrobić, bo myślał teraz jakby wolniej niż kiedykolwiek, jednak jednego był pewien. Chciał wrócić do domu. Chciał przytulić się do Slasha i coś zjeść. Choć to ostatnie było najmniej ważne, bo czuł, że i tak zaraz by to zwymiotował. Brudną dłoń zanurzył w kieszeni, szukając jakichś drobnych, by móc zadzwonić. Poczuł, jak bardzo ta dłoń jest pokaleczona. Rany, o których zapomniał zaczęły szczypać go niesamowicie, kiedy posklejane krwią ziarenka piasku zaczęły się od nich odrywać, gdy skóra ocierała się o wnętrze kieszeni. Co było do przewidzenia - nie znalazł żadnych pieniędzy, więc rozejrzał się dookoła. Do głowy przyszedł mu pomysł. Może powinien poprosić jakiegoś przechodnia o trochę pieniędzy na telefon? Nie, bo jak na złość, ulica stała się całkowicie pusta. Zirytowany Rose, resztkami sił  kopnął małą górkę piasku, próbując się jakoś wyżyć. Jego oczom ukazała się błyszcząca moneta, całkiem nowa, przykryta lekko piaskiem.
Kolejny dar niebios?
Wszedł do środka. Rozejrzał się mimowolnie, bo gdzieś tam w podświadomości chodził jego dziecięcy strach przed pająkami. Jakieś napisy rzucały mu się w oczy, choć nie miał siły zastanawiać się nad ich sensem. Znowu wzięło go na wymioty. Opierając głowę na jednej ze ścian chciał sprawić, że poczuje się lepiej. Nie było z nim za dobrze. Sam to zauważył, gdy poczuł na swoim ciele niewytłumaczalny chłód. Było mu zimno. A może chłód z budki telefonicznej skutecznie mieszał się z chłodem jego samego? Może to obraz martwego ciała, który wracał za każdym razem, kiedy zamykał oczy, sprawiał, że jest mu tak niewyobrażalnie lodowato? Może rzeczywiście zmarzł. Na dworze wiał wiatr obijając się z szelestem o zniszczone ściany. Ciasna, zniszczona i dziurawa budka telefoniczna, gdzieś w pięknym, świecącym i dziwnym Mieście Aniołów, gdzie jednak nie tylko anioły mieszkają. Oprócz aniołów są także podłe skurwysyny, dziwki i narkomani. Ale przecież wszyscy kiedyś byli całkiem niewinni. Wszyscy. Wszystkie dziwki, nawet takie jak on, nawet takie niewierne chamy jak... jak... Głęboki wdech. Uspokój się, Axl.


To była długa, cholernie długa przerwa.  
We are back.

23 komentarze:

  1. Nie mam weny na pisanie długich komentarzy, więc po prostu tylko napiszę..
    ..boskie. *,*

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu. i niech nikt nie narzeka, że nie widzi przemyśleń.
    wszystko tak ładnie napisane. takim ładnym stylem.

    dzemmezd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wracacie akuratnie jak mam obóz, och wy ;_;
    Potem za dużo do nadrabiania.

    Przemyślenia Axla , bardzo fajnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest... takie ładne, że... że się prawie popłakałm...
    Niestety moje skurwysyńskie serce nie pozwala mi na płacz.

    OdpowiedzUsuń
  5. boskie i zarazem odrażające-takie lubię <3 ale jestem ciekawa,co jest w pudełku od Josha ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. BOSKIE JEST ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to ja powtórzę jeszcze raz - boskie! Uwielbiam ;D
    No i w sumie to się nie dziwię, że jakoś nikt jeszcze nie napisał żadnego dłuższego komentarza. Ja też nie czuję takiej potrzeby, bo co więcej napisać? Jest genialnie! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie :D normalnie juz za tym tesknilam.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://www.cherrybombed.com/wp-content/uploads/2012/04/WheresIzzy.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://desmond.imageshack.us/Himg441/scaled.php?server=441&filename=wheresizzy.png&res=landing

      Usuń
  10. Nasze tajemnicze przekazy :>

    OdpowiedzUsuń
  11. O, nie wchodziłam od dłuższego czasu a tu nowa notka o.O
    Jest świetna! Szkoda mi Axla... I Slasha... I nie wiem co napisać :(
    Niesamowite po prostu <3

    OdpowiedzUsuń
  12. more more MOREEEEEEEEEE!

    OdpowiedzUsuń
  13. what about sex in here? *3* I want.

    MICHIE'S KITTY [u know XDDDDD]

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow. Czytam The Story od początku, ale dopiero teraz się wypowiem:
    Kocham Was. *-* Kocham The Story. *-* To jest genialne. <3 Ale co jest w pudełku od Josha? :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten blog jest zajebisty. Przeczytałam cały w uwaga... jeden dzień. Przed chwilą skończyłam i mogę spokojnie umrzeć, iść spać czy co tam jeszcze... Dobranoc, baby

    OdpowiedzUsuń
  16. Super. Po prostu genialne. Jaram się tym blogiem jak nigdy niegasnąca fajka Slasha. Niestety z niewiadomych powodów rozdział 95 nie działa ;( Mam małą nadzieje, że nie było w nim nic ważnego.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część i cały czas zastanawiam się co jest w tym cholernym pudełku *_*
    ~Aggucha

    OdpowiedzUsuń